Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, zauważył, że Mariusz Błaszczak, być może celowo, być może nie, nie poinformował prezydenta o potencjalnym zagrożeniu dla bezpieczeństwa Polski, co powinien był uczynić. Wypowiedział się w ten sposób w kontekście doniesień o rosyjskiej rakiecie, która dotarła aż pod Bydgoszcz w grudniu 2022 roku.
Wiceminister obrony, Cezary Tomczyk, w swojej odpowiedzi na pytanie grupy posłów Koalicji Obywatelskiej w Sejmie, dotyczące naruszenia przestrzeni powietrznej Polski przez rosyjską rakietę w grudniu 2022 roku, stwierdził, że ówczesny minister obrony narodowej, Mariusz Błaszczak, był regularnie informowany o potencjalnym zagrożeniu dla Polski. To, co okazało się być rosyjską rakietą, która spadła pod Bydgoszczą, było mu znane wiele miesięcy wcześniej. Tomczyk ocenił, że Błaszczak dopuścił się manipulacji.
Jacek Siewiera, wypowiadając się na ten temat w piątek w programie Polsat News, przyznał, że Cezary Tomczyk informował Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, że taka informacja zostanie przedstawiona. Jego zdaniem, dobrze się stało, że informacja ta została ujawniona, ponieważ sytuacja wymagała pewnej przejrzystości.
Dobrze, że dziś widzimy szerszy kontekst. Mogę się poruszać w obszarze tych informacji, które przekazał minister Tomczyk, ale one jednoznacznie wskazują, że po pierwsze minister obrony narodowej wiedział o naruszeniu przestrzeni powietrznej. Podejmował w tym celu rozmowy i jakieś ustalenia, a jednocześnie na żadnym etapie – to podkreślał zarówno minister Błaszczak jak i minister Tomczyk – nigdy nie doszło do potwierdzenia, aż do momentu znalezienia szczątków, że mamy do czynienia z rakietą
Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego
Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, pytany o ewentualne pretensje dotyczące niepoinformowania przez Mariusza Błaszczaka o sytuacji, stwierdził, że jest przekonany, iż było to jedno z tych przypadków, w których konieczne było powiadomienie zwierzchnika sił zbrojnych o bezpośrednim lub potencjalnym zagrożeniu. Jednocześnie zaznaczył, że świadomi są błędów i luk w systemie prawnym, które doprowadziły do tej sytuacji, datowanej na 16 i 17 grudnia.
Dodatkowo podkreślił, że w kwietniu, kiedy znaleziono szczątki rakiety, sytuacja stała się jeszcze bardziej niekorzystna, gdyż pojawiło się obciążenie jednej osoby, konkretnie dowódcy operacyjnego, całością odpowiedzialności. Siewiera zauważył, że nawet przy pewnych uzasadnionych wątpliwościach, nie powinno się tak postępować.
Szef BBN wyraził również swoje zaniepokojenie faktem, że nie jest w stanie ocenić, czy Błaszczak zataił informacje przed prezydentem, czy było to intencjonalne działanie, czy też wynikało z braku świadomości. Wskazał, że te kwestie muszą być wyjaśnione przez Najwyższą Izbę Kontroli, która, jego zdaniem, przygotowała raport o adekwatnej treści, bądź przez inne organy państwowe.
Jak informuje TVN24 wiceszef Ministerstwa Obrony Narodowej poinformował, że 16 grudnia 2022 r. Mariusz Błaszczak otrzymał informację o zagrożeniu rakietowym dla Polski, przy czym rakietę zauważono 60 km od granicy, w okolicach miejscowości Chełm. W związku z tym podniesiono gotowość obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, a także amerykańskie samoloty bojowe zostały podniesione do lotu – relacjonował.
Dodatkowo, jak zaznaczył wiceszef MON, dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych poinformował telefonicznie Błaszczaka o nadciągającej w kierunku polskiej granicy rakiecie. Natomiast informacje o incydencie w polskiej przestrzeni publicznej pojawiły się w meldunku przygotowanym 17 grudnia. Część tej informacji nie została przekazana przez ministra Błaszczaka podczas konferencji prasowej – zauważył Tomczyk.
Tomczyk ocenił, że kierownictwo MON nie zapoznało się z meldunkiem z 17 grudnia 2022 r., co uznał za manipulację, sugerującą brak śladów incydentu w dokumentach wojskowych.
Mariusz Błaszczak, odnosząc się do zarzutów, podtrzymał swoje dotychczasowe stanowisko w sprawie incydentu z grudnia 2022 r., twierdząc, że nie został poinformowany o żadnej rakiecie przekraczającej polską przestrzeń powietrzną. Zaapelował również o ujawnienie raportu Najwyższej Izby Kontroli, w posiadaniu MON, sugerując, że prawda wyjdzie na jaw, gdy dokument zostanie ujawniony.